Niespełna godzinę jazdy od Tarnowskich Gór znajduje się unikat architektury na skalę światową. Z jednej strony tak bardzo lokalny, śląski, nasz, bo przesycony historią i tradycjami tej ziemi czarnego złota, a z drugiej strony tak bardzo światowy i oryginalny, gdzie przyjeżdża więcej turystów za zagranicy niż z Polski – katowicki Nikiszowiec.
Znamy je bardzo dobrze, choćby z filmów Kutza, Majewskiego, Pieprzycy lub Piwowarskiego, lecz nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Jedna z katowickich dzielnic, przez mieszkańców zwany zdrobniale „Nikiszem”, który przez ostatnie lata zapomniany, dziś znowu wraca w krąg zainteresowania, choć idąc ul. Św. Anny dalej można odnieść wrażenie, że pośród ceglanych ścian czas jakby się zatrzymał.
Znamy je bardzo dobrze, choćby z filmów Kutza, Majewskiego, Pieprzycy lub Piwowarskiego, lecz nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Jedna z katowickich dzielnic, przez mieszkańców zwany zdrobniale „Nikiszem”, który przez ostatnie lata zapomniany, dziś znowu wraca w krąg zainteresowania, choć idąc ul. Św. Anny dalej można odnieść wrażenie, że pośród ceglanych ścian czas jakby się zatrzymał.
Nazwa osiedla Nikiszowiec pochodzi od szybu "Nikisch", wybudowanego w pobliżu w 1906 roku. Osiedle powstało w latach 1908-24, według projektu architektów Emila i Georga Zillmanów, tych samym, którzy zaprojektowali unikatowe kielichy katowickiego dworca PKP. Nikiszowiec wybudowano dla robotników kopalni ''Giesche'' (obecnie kopalnia Wieczorek).
Powstało 6 bloków, wszystkie tej samej wysokości z trzema kondygnacjami. Każdy blok tworzy zamknięty czworoboczny. Między ścianami kwartałów z czerwonymi ramami okien żywo odróżniającymi się od wyblakłej już czerwoności cegieł, przewieszkami między blokami i łukami bram ciągną się wybrukowane uliczki. Dla wybrukowanych ulic architekci stworzyli kontrastowe zielone i przestronne wnętrza kwartałów. To tam górnicy odpoczywali po skończonej szychcie, dzieci goniły się w berka, a gospodynie domowe spotykały się przy piecach do wypieku chleba lub przy chlewikach i gołębnikach. Do dnia dzisiejszego życie nie wiele zmieniło się na tych podwórkach, w większości znikły pomieszczenia gospodarcze, lecz dalej zieleń wewnętrznych podwórek stanowi kontrast do czerwono – czarnych ulic.
Wszystkie ulice, nad którymi przewieszone są przewiązki łączące sąsiednie bloki, zbiegają się na placu centralny – pl. Wyzwolenia – który zwieńczony jest neobarokowym kościołem św. Anny projektu braci Zillman z witrażami Georga Schneidera z Ratyzbony i zabytkowymi organami firmy Reger z Karniowa. Miałem okazje ich posłuchać podczas zwiedzania Nikiszowca, czystość i melodyjność wydobywającego się z nich dźwięku wprawia w podziw.
Można by odnieść wrażenie, że ten ceglany kolos musi być bardzo monotonny w swej budowie. Nic bardziej mylnego! Wystarczy się wpatrzeć w detale architektoniczne. Bracia Zillmanowie podobne budynki rozróżnili wieloma dekoracjami. I tak np. każdy blok ma inny kształt wykuszy, każde wejście do klatki schodowej ma inne obramienie – raz jest to skrzyżowany młot z pyrlikiem, innym razem fantazyjna mozaika ceglanych elementów. Wzdłuż placu biegną arkadowe krużganki i podcienia, w których znajdują się punkty handlowe i usługowe, jak np. zakład fotograficzny Niesporek działający nieprzerwanie od 1919 roku.
W największym budynku Nikiszowca mieścił się zarząd kopalni, łaźnia, magiel, kotłownia, a na placu wewnątrz wieża ciśnień. Obecnie w tym budynku, który czeka wciąż na remont, mieści się filia Muzeum Historii Katowic. Często się mówi na Nikiszowiec, że jest to miasto w pigułce, gdyż było praktycznie samowystarczalne – znajdowały się tutaj szkoła, pralnia, piekarnia, restauracja, apteka, kościół. Nikiszowiec był zelektryfikowany, posiadał własną sieć wodno-kanalizacyjną, a nawet oczyszczalnię ścieków. Woda bieżąca była w zlewach w każdej kuchni oraz w ubikacjach na półpiętrach – na każdym półpiętrzy znajdowały się dwie ubikacje. Standard mieszkań, jak na czasy powstania osiedla, był bardzo wysoki. Mieszkania były trzyizbowych o pow. do 70 m2 , a każda rodzina miała do dyspozycji swoją piwnicę oraz strych.
Nikiszowiec był jednym z nielicznych na Górnym Śląsku osiedli, które nie powstało przypadkowo lecz zostało dokładnie przemyślane. 3 km od Nikiszowca znajduje się inny unikatowy typ osiedla – w przeciwieństwie do miejskiej zabudowy Nikiszowca, na Giszowcu znajdziemy doskonały przykład wiejskiego zabudowy osiedla. Ale o tym innym razem. W czasach świetności osiedla, które związane jest nieodłącznie z bogactwem czarnego złota, Nikszowiec i Giszowiec były połączone koleją wąskotorową tzw. "Balkan Express". Przystanki usytuowane były przy szybach „Carmer”, „Nikisch”, „Richthofen” i „Albert”. Długość trasy wynosiła 3,5km, a czas jazdy trwał około 18 minut. „Balkan” kursował 28 razy w dni robocze, 19 razy w niedziele i święta I służył nie tylko do przewozu pracowników do i z pracy ale korzystali z niej bardzo chętnie wszyscy inni mieszkańcy osiedli górniczych. Kolejka była bowiem bezpłatna, a końcowy przystanek znajdował się w odległości około 1 km od dworca kolejowego Katowice-Szopienice. Kolejka przewoziła dziennie od 8000 do 8500 osób.
Dziś Nikiszowiec zdaje się wracać do łask, coraz częściej jest odwiedzany przez turystów, o dziwo częściej przez zagranicznych niż polskich, a władze Śląska wymieniając atrakcje turystyczne naszej ziemi nie zapominają już wspomnieć o czerwonym Nikiszu. Dziś, mimo pretendowania na wpisanie na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO, Nikiszowiec dalej czeka na na rozwój infrastruktury turystycznej. Warto również wspomnieć o ogromnym potencjale mieszkańców tej dzielnicy, którzy kilka razy zorganizowali już tradycjnej jarmarki, podczas których była okazja kupić m.in. domowe wypieki gospodyń z Nikiszowca, a wszystkie zebrane środki podczas jarmarków mają być przeznaczone na miejski monitoring.
Dziś Nikiszowiec zdaje się wracać do łask, coraz częściej jest odwiedzany przez turystów, o dziwo częściej przez zagranicznych niż polskich, a władze Śląska wymieniając atrakcje turystyczne naszej ziemi nie zapominają już wspomnieć o czerwonym Nikiszu. Dziś, mimo pretendowania na wpisanie na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO, Nikiszowiec dalej czeka na na rozwój infrastruktury turystycznej. Warto również wspomnieć o ogromnym potencjale mieszkańców tej dzielnicy, którzy kilka razy zorganizowali już tradycjnej jarmarki, podczas których była okazja kupić m.in. domowe wypieki gospodyń z Nikiszowca, a wszystkie zebrane środki podczas jarmarków mają być przeznaczone na miejski monitoring.
Dojazd do Nikisza jest prosty. Znajduje się blisko największego węzła drogowego w regionie katowickim - węzła murckowskiego, gdzie przecina się autostrada A4 z drogą krajową 86. Należy zjechać z autostrady i kierować się na Wisłę, pomocne będą tablice Szlaku Zabytków Techniki informujące o zabytkach.
Dojechać tam najlepiej autobusem, z Tarnowskich Gór 820 do Katowic, a z katowickiego dworca autobusowego 12 lub 30 i wysiąść na Nikiszowiec Targowisku w przypadku 12, a 30 na przystanku Szyb Puławski. Jadąc autem najprościej jest się kierować na węzeł murcowski, gdyż Nikiszowiec znajduje się blisko tego węzła, gdzie przecina się autostrada A4 z drogą krajową 86. Należy zjechać z autostrady i kierować się na Wisłę, pomocne będą tablice Szlaku Zabytków Techniki informujące o zabytkach.
Obraz Śląska zmienia się oczach naszych i całej Polski z dnia na dzień, nie możemy jednak zapominać o tradycjach i historii tej ziemi. Dziś to, co przez długie lata było bogactwem, ale i brzemieniem Śląska - infrasturktura przemysłowa i robotnicza - znowu zaczyna oczarowywać ludzi. Może, zatem, w któryś weekend, warto się wybrać na spacer po katowickim Nikiszowcu i sprawdzić, czy osiedle, które tak zachwalam w tekście powyżej, faktycznie zasługuje na miano magicznego Nikisza?
Polecam również:
- Galeria zdjęć z Nikiszowca - Nikisz okiem obiektywu [Zdjęcia]
- Strona www o Nikiszowcu www.nikiszowiec.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz