W południowo - zachodniej części Bytomia na granicy ze Świętochłowicami i Rudą Śląską położony jest unikatowy zespół familoków zwany "Kolonią Zgorzelec". Spacerując między budynkami można odnieść wrażenie, że czas spowalnia tutaj swój bieg - zapraszam zatem na spacer!
Na osiedle, które widziane z lotu ptaka przypomina niepełną literę "H", składają się 34 budynki. Kolonia powstała na przełomie XIX i XX wieku, a dokładnie w latach 1897 - 1901.
Jest to przykład osiedla hutniczego - zostało ono wybudowane dla pracowników, nie istniejącej już Huty "Zygmunt" w Bytomiu.
Na osiedle, które widziane z lotu ptaka przypomina niepełną literę "H", składają się 34 budynki. Kolonia powstała na przełomie XIX i XX wieku, a dokładnie w latach 1897 - 1901.
Jest to przykład osiedla hutniczego - zostało ono wybudowane dla pracowników, nie istniejącej już Huty "Zygmunt" w Bytomiu.
Budynek na zdjęciu powyżej i poniżej pełnił kiedyś rolę składu, później ośrodka kultury i świetlicy - wyjaśnił mi jeden ze starszych mieszkańców bytomskiego "Zgorzelca".
Obecnie jego ściana z zamurowanymi oknami służy miejscowym dzieciakom za bramkę do gry na boisku, które przecina wybrukowana ścieżka. Ostatni raz byłem tam dwa lata temu, budynku dawnej świetlicy strzegł wtedy też pies oraz... dwa krzesła ogrodowe.
Zabudowa jest jednorodna, wszystkie domy zostały wybudowane z czerwonej cegły. - Osiedle to bardzo cenny przykład kompletnie zachowanej dawnej kolonii hutniczej - mówił w jednym z wywiadów Dominika Kściuczyk, miejski konserwator zabytków w Bytomiu.
ą tutaj znane z innych osiedli tak charakterystyczne czerwone wnęki okienne, które intensywnie kontrastują z umierającym powoli osiedlem.
W części hutniczych familoków już dawno ucichły dźwięki rozmów, okna zostały powybijane, a jedynie wróble mają nad wyraz duże lokum. Tabliczka lub napis na ścianie "Grozi zawaleniem" skutecznie sprawia, że nikt nie przeszkadza wróblą.
Jednak życie dalej się tam toczy. Mimo, że nie ma sklepu lub placu zabaw, a toalety w większości budynków są piwnicach mieszkańcy nie narzekają. Chwalą sobie spokój. Starszy Pan, który myślał, że razem ze znajomym, jesteśmy z kontrolerami wody, deklaruje, że tutaj jest jego serce i nigdy się nie wyprowadzi.
Ludzie radzą sobie jak mogą przystosowując budynki do życia jak tylko się da.
Mieszkańcami i jedną z pereł robotniczego Śląska zajęli się też urzędnicy. Z "Lokalnego programu rewitalizacji miasta Bytomia na lata 2007-2020" wynika, że na rewitalizację osiedla potrzeba 600 tys.
- Kolonia może przyciągać turystów. Jest interesująca jako obiekt kultury poprzemysłowej. Ma z pewnością spory potencjał promocyjny - mówiła Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Bytomiu.
Czego pozostaje życzyć Koloni Zgorzelec? Czy popularności, jaką cieszy się katowicki Nikiszowiec, czy może po prostu, aby nie zatraciła swojego wyjątkowego klimatu? Czas pokaże w jakim kierunku potoczy się życie żywego zabytku Bytomia.
Polecam również:
Uwielbiam Śląsk! Właśnie taki "familiokowy" najbardziej. Lubię przejechać się z Krakowa na Śląsk na rowerze i tak zwiedzać ten rejon. Cudowne jest to, że tam miasto obok miasta się znajduje. W Tarnowskich Górach jeszcze nie byłam.
OdpowiedzUsuńhttp://nakreconakreceniem.blogspot.com/2014/10/o-moj-slasku-hip-nigdy-stop-rytmus-13.html
Dziękuję ogromnie za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Świetnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuńWitam poszukuje archiwalnych zdjęć koloni zgorzelec może ktoś mi pomoże
OdpowiedzUsuń